Pisali o nas
odkupiciela.pl
W niedzielę 29 października 2000 roku, kiedy wszystkie parafie wspominały dzień poświęcenia swojego kościoła, biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy dokonał konsekracji jednej z najmłodszych świątyń tej diecezji: kościoła pw. Jezusa Chrystusa Odkupiciela, zbudowanego w Czechowicach-Dziedzicach w latach 1995-98.
Czechowice-Dziedzice Południowe leżą w tym punkcie województwa śląskiego, skąd można już podziwiać panoramę Beskidów, choć ma się za plecami jeszcze typowo przemysłowy krajobraz Górnego Śląska. Zbudowaną tu kilkadziesiąt lat temu halę niedużej stolarni - własność rodziny Wieczerzaków - zastąpił niedawno nowy kościół, zbudowany pod wezwaniem Jezusa Chrystusa Odkupiciela. Zwraca uwagę przejezdnych oryginalną konstrukcją ceglanych murów i strzelistych wież, dla ekspertów ze środowiska architektów jest jednym z najciekawszych kościołów rzymskokatolickich zbudowanych w ostatnich dziesięcioleciach w Polsce. Potwierdzałaby tę tezę przyznana kościołowi w ubiegłym roku nagroda Grand Prix w konkursie "Architektura roku 1999" - dla najlepszej realizacji architektonicznej w województwie śląskim.
Dla miejscowych parafian to przede wszystkim spełnienie największego pragnienia: by Bóg zamieszkał z nimi. Mówią o swoim kościele używając głównie dwóch określeń: dar Pana Boga i cud.

Kościół na Wieczerzakowiźnie

Pierwszym cudem - jak wspomina Joanna Wieczerzak - był wywalczony przez nią po trzydziestu latach rozmaitych starań i interwencji zwrot rodzinnego majątku, upaństwowionego w 1952 r. "Zdecydowaliśmy wraz z rodzeństwem, że przekażemy dorobek naszych rodziców Kościołowi, z pragnieniem, by wykorzystano go do celów religijnych. Było to także nasze symboliczne uczczenie pamięci brata Karola, zmarłego w obozie na Uralu w 1945 roku" - mówi pani Joanna, podkreślając, jaką wielką radością dla jej drugiego brata - księdza Józefa - była pierwsza Msza Święta, sprawowana w tymczasowej kaplicy, w zaadaptowanym budynku stolarni. Było to 11 czerwca 1983 roku. Dziewięć dni później na katowickim lotnisku w Muchowcu Ojciec Święty Jan Paweł II poświęcił kamień węgielny dla kościoła, a w październiku tego samego roku powstała przy nim parafia.
Po jedenastu latach konieczny okazał się gruntowny remont połączony z rozbudową kościoła, który z czasem okazał się za mały, by pomieścić wszystkich parafian. Pojawiła się myśl o budowie nowej świątyni. Wtedy też ujawniły się pierwsze trudności. Wąska działka o niewielkiej powierzchni, usytuowana między linią kolejową i ulicą, mocno ograniczała swobodę budowania, zważywszy, że większość miejsca i tak zajmował już istniejący kościół i budynek salek katechetycznych. Okazało się, że w tych niełatwych warunkach udało się jednak znaleźć całkiem interesujące rozwiązanie. Jego autorem był architekt Stanisław Niemczyk, proponujący nietypowe ustawienie świątyni ...bokiem do ulicy, wzdłuż przekątnej, aby maksymalnie wykorzystać rozmiary terenu i uzyskać najdłuższy z możliwych kształt kościoła. Oparta na planie trójkąta niezbyt wysoka nawa główna zamknięta została trzema strzelistymi wieżami, co pozwala kościołowi z jednej strony "wtopić się" w otoczenie złożone głównie z niskich zabudowań, a jednocześnie dzięki wieżom zaznaczone zostały granice przestrzeni sakralnej.
W styczniu 1995 r. parafianie zobaczyli makietę i zaakceptowali projekt. 1 sierpnia parafia otrzymała zezwolenie na budowę kościoła, a 8 rozpoczęto pierwsze prace. "Tylko pierwszego dnia padał deszcz. Później zaświeciło słońce i tak już było właściwie do końca budowy" - twierdzą parafianie. "No, z tym słońcem może niezupełnie tak było, ale faktem jest, że w żadnej z zaplanowanych prac w ciągu następnych trzech lat nie przeszkodziła nam deszczowa pogoda, choć w tym czasie wystąpiła przecież w naszej okolicy wielka powódź" - przyznaje proboszcz.

Rosły mury i serca

"Bardziej niż pogody obawiałem się, jak zdołamy poradzić sobie ze skomplikowanym łączeniem robót: przecież mury nowego kościoła miały stanąć w miejscu starej świątyni i nasze budowanie nakładało się na równoczesną stopniową rozbiórkę" - wspomina ks. kan. Raszka. Nie było też miejsca na składowanie materiałów budowlanych, więc wszystkie dostawy trzeba było organizować na bieżąco. "To narzuciło nam konieczną oszczędność - każdą deskę wielokrotnie wykorzystywaliśmy do rusztowań czy szalunków, nic się nie marnowało. Ale za to w ciągu całej budowy nie zdarzyło się, żeby ktoś nadepnął na zapomnianego gwoździa - bo go nie było. Na innych budowach byłby to prawie cud" - uśmiechają się dziś do tamtych wspomnień mężczyźni. Pamiętają też konieczną troskę o porządek na placu budowy, bo miejsce codziennej pracy było też miejscem sprawowania niedzielnych Mszy Świętych - najpierw w częściowo rozebranym starym kościele, później już w murach budowanego domu Bożego, a przez pewien czas pod gołym niebem.
Trudne warunki nie zniechęciły parafian, z niesłychanym zaangażowaniem odpowiadających na kierowane do nich przez proboszcza zaproszenie do pracy. Mobilizowało zainteresowanie, z jakim cała parafia śledziła postępy. Każdy włączał się na miarę swych sił. "Codziennie obiad, a dwukrotnie kawę i ciasto panie podawały dla czasem stuosobowej gromady robotników. W czasie wakacji organizowaliśmy też parafialne półkolonie dla dzieci, których zwykle było około 150. Wyżywienie tylu osób to naprawdę potężny wysiłek" - zaznacza ks. kan. Raszka. Panie same troszczyły się też o zaopatrzenie parafialnej spiżarni. Wielkim wsparciem była modlitwa, podjęta w intencji budowy przez całą parafię. Nawet postronni obserwatorzy zauważali tu niezwykłego ducha.
Ogólny entuzjazm sprawił, że już po 8 miesiącach zakończono budowę w stanie surowym i nowy kościół ukazał się w swym zasadniczym kształcie - marzenie stawało się rzeczywistością, która wręcz fascynowała. Trzeba wiedzieć, że nowy kościół stanął wyłącznie dzięki pracy i ofiarności parafian, bez żadnego zewnętrznego wsparcia.
"Na cały kościół zużyliśmy 183 330 cegieł" - zapisał w swoim notatniku ks. kan. Raszka, dodając, że każdą z tych cegieł trzeba było kilkakrotnie wziąć do ręki. Najpierw, po przywiezieniu z pobliskiej cegielni trzeba było wybrać sztuki odpowiednie pod względem kolorystycznym, dobrze wypalone, bez uszkodzeń, a pozostałe załadować i odwieźć z powrotem. Później, pod czujnym okiem architekta, należało kłaść je raz bokiem, raz pionowo...
Podstawowym zabiegiem architektonicznym stało się bowiem zastosowanie zróżnicowanych układów cegły. Metodą zdobniczą natomiast - wykorzystanie otworów, elementów kamiennych, spalonych ceglanych odrzutów, wstawianych na zasadzie intarsji w gładką ścianę i tworzących dekoracyjne i symboliczne rysunki. Jeden z nich, na zewnętrznej ścianie nad wejściem bocznym w pobliżu zakrystii, nawiązuje do kształtu tablic Dekalogu, przywołując jednocześnie symbolikę drzewa życia. Często pojawia się motyw krzyża: jerozolimskiego, celtyckiego, greckiego.
Solidne ceglane ściany uzupełniają wykończenia z szarego betonu, a małe okienka, nawiązujące do tradycji średniowiecznych budowli, uzupełnione zostały dużymi przeszklonymi płaszczyznami. Uwagę zwraca oryginalny, ażurowy mur, zwłaszcza na szczytach wież sprawiający wrażenie lekkości i otwarcia. Dwie wieże po bokach nawy głównej symbolizują dwa tysiąclecia chrześcijaństwa, a trzecia, przy wejściu głównym, kształtem kopuły przywołuje zarys papieskiego pastorału, tiary i dłoni podczas błogosławieństwa. To znak, że kościół powstał w czasie pasterskiej posługi Papieża-Polaka.

We wnętrzu trójkątna nawa zapewnia wszystkim wiernym jednakowo bliski dostęp do prezbiterium. Podkreśla to również usytuowanie wejścia na chór w pobliżu prezbiterium, a nie z tyłu kościoła. Wszystkie elementy kompozycji wnętrza architekt zaplanował tak, by nie odwracały uwagi od najważniejszego: od modlitwy. Sprzyjają temu starannie dopracowane detale, nasycone symboliką chrześcijańską.
"Jestem pod wrażeniem kościoła, który będąc nowoczesną budowlą sakralną jest bardzo mocno osadzony w tradycji tego typu obiektów. Można tu modlić się w pełnym skupieniu, w nastroju starych kościołów..." - zanotowała jedna z osób nawiedzających kościół.
"Kiedyś budowaliśmy, a teraz się modlimy. Jedno i drugie nauczyliśmy się robić wspólnie i daje nam to wielką radość"- mówią dziś zgodnie ludzie, którzy dzięki budowie poczuli się też nieco inaczej odpowiedzialni za swoją parafię.